piątek, 3 stycznia 2014

Prolog: "Magia (...) zanikła. Madi ma pomóc jej wrócić (...)"

    Madeleine McColl. Najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałam. Sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, długie nogi i zgrabna sylwetka idealnie ze sobą współgrają jasne, brązowe, długie do pasa, proste włosy z grzywką na bok, ciemnozielone oczy o złym spojrzeniu, idealnie wykrojone, jasnoróżowe usta i blada cera. Dziewczyna miała niejednego adoratora, jednak każdemu odmawiała. Dobrze jej było żyć samej na tym świecie, a przynajmniej tak sobie wmawiała od jakiegoś czasu.
    Największym jej problemem jest bycie czarodziejką. Musi poświęcać swoje życie, żeby pomagać innym ludziom. Pochodzi z innego wszechświata, ale jest czarodziejką – strażniczką Ziemi. Na co dzień nie wolno jej zdradzać swojego pochodzenia i nadprzyrodzonych umiejętności. Musi działać anonimowo.
     Wspięła się na trzecie piętro jednego z Londyńskich bloków mieszkalnych. Otworzyła drzwi z numerem 16, pchnęła je, a kiedy ustąpiły weszła do środka. Od razu skierowała się w stronę kuchni, żeby zanieść zakupy i rozłożyć je na odpowiednie półki. Samantha powinna zaraz przyjść, ponieważ aktualnie szukała wolnego miejsca na parkingu. O tej godzinie naprawdę nie było to łatwe, zważając również na fakt, że jest sobota.
    Kiedy skończyła chwyciła tylko szklankę z sokiem pomarańczowym i udała się do swojego pokoju. Była wyczerpana po całym dniu chodzenia. Sam wyciągnęła ją na zakupy twierdząc, że najwyższa pora kupić sobie coś nowego. I tak nie zainwestowały w żadne ubrania, a lodówka z pewnością znów będzie pękać w szwach od nadmiaru jedzenia. Postawiła szklankę z napojem na biurku i zaczęła gmerać w szafie. Nie wytrzyma już dłużej, musi się przebrać. Wyjęła pierwsze, lepsze ciuchy i poszła w kierunku łazienki.
    Chłodny prysznic dobrze jej zrobił. Odświeżona opuściła pomieszczenie. Na kanapie w salonie znalazła przyjaciółkę, która rozwalona przed telewizorem oglądała jakiś film. Postanowiła jej nie przeszkadzać, tylko zaszyła się w swoim królestwie. Nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić usiadła na dużym parapecie i zaczęła oglądać miasto. Wszyscy ludzie się gdzieś spieszyli. Nie zważali na to, co się dookoła nich dzieje. Magia wśród nich zanikła. Madi miała pomóc jej wrócić, nie ujawniając siebie samej. Wplotła palce we włosy. Przecież to jest niemożliwe!
    Jej krótkie rozmyślania przerwał donośny huk i krzyk ludzi. Popatrzyła zdziwiona w miejsce, z którego pochodził hałas. Pokręciła z niedowierzaniem głową. Znów się zaczyna. Zeszła z parapetu i pobiegła szybko po przyjaciółkę, która zdążyła usnąć przed telewizorem. Zaczęła ją szarpać za ramię.

- Sam. Sam, obudź się! Nie mamy czasu! On znów wrócił!
________________________

Prolog krótki, ale już taka ich uroda ;)
Mam nadzieję, że ktokolwiek będzie czytał moje opowiadanie. 
Wiem, że nie zawiera ono żadnego celebryty, nie jest kontynuacją żadnej książki, ani filmu, nie znajdzie się tutaj również niczyj idol. Gdzieś w środku liczę jednak, że komuś się spodoba. ;)
Pozdrawiam,
Hostem.
© Shalis dla Wioska Szablonów
© Dmitry Elizarov.